niedziela, 5 kwietnia 2020

BMW R850R Szatański pomysł, czyli, Toruń, godzina.


Była niedziela, początek czerwca. Obudziłem się po szóstej i już nie mogłem zasnąć, kiedy tak gapiłem się w sufit i słuchałem spokojnych oddechów śpiących domowników, wiedziałem, że będą spali co najmniej do ósmej, oni tak maja, to urodzone sowy, nie to co ja, skowronek.

I wtedy wpadłem na szatański pomysł, czy dojadę w godzinę z Gdyni do Torunia. Jak tylko ta myśl mi zakiełkowała w głowie już wiedziałem, że zaraz będę siedział w siodle. To był dobry powód aby wyjść z domu i przewietrzyć motocykl.
Cichutko wstałem, szybko się ubrałem, toaleta i już gnałem rowerem do garażu z kaskiem na głowie.
Bunia stała tak jak ją zostawiłem, przez chwilę miałem wrażenie, że
Spojrzała na mnie lekko zdziwiona, „co ja tu robię o tej porze”.
Rzuciłem na nią okiem, coś powiedziałem pieszczotliwie w stylu
„no stara zaraz w dupę dostaniesz” wytoczyłem ją z garażu, jeszcze raz obejrzałem, czy nic niepokojącego nie przykuwa mojej uwagi, dosiadłem Bawarkę za bramą i ruszyłem w kierunku drogi.
Jeszcze powoli, bo przecież to ulica w mieście, jeszcze powoli bo Bunia nie rozgrzana, ale jak tylko wjechałem na estakadę w kierunku Gdańska powoli dodawałem jej do gardzieli coraz więcej paliwa.
Ona to lubi, jak jej daję w „pizdeczkę”, ona to lubi, bo czuję jak przyjemnie wibruje kiedy odkręcam manetkę.
Pierwsza stacja i tankowanie, następne planuję w Toruniu, bitą godzinę spędzę w siodle, zatrzymam się dopiero na punkcie widokowym nad Wisłą.
Wlane pod korek, wyzerowany licznik, kamera włączona, rękawice poprawione i wio.
Pierwsze 10 minut rozgrzewka, dojeżdżam do bramek na autostradzie A1, pobieram bilet i dzida przed siebie.
110, 120, 130 km, nie, za wolno, och ja czuję, że ona chce szybciej, już ją na tyle znam i wiem że jej ulubiona prędkość oscyluje pomiędzy 150 a 160 km/h. I nie wiadomo kiedy, na liczniku jest 160, jeszcze się waham bo przecież to wariactwo, przecież nic mnie nie goni, a jednak łapa sama odkręca manetkę i już po chwili mkniemy 180 km/h.
Droga pusta jeszcze wszyscy śpią, lecę lewym pasem niczym diabeł zerwany z łańcucha.
Skupienie, napięcie, wibracje, ryk powietrza i warkot silnika, jadę przed siebie.
Ależ to zajebiste uczucie tak zapierdalać ile tylko fabryka dała i choć wiem ze to szaleństwo bo przecież wystarczy chwila…
Nie myślę o tym, już gdzieś w zakamarkach kiełkuję mi myśl, że w ten sposób gdybym miał pełen portfel mógłbym dojechać do mojej ukochanej Przystani w Bieszczadach, wypić kawę i tego samego dnia wrócić na kolację do domu. Nadal cisnę lewym pasem na liczniku 190 coś mnie tknęło, zerkam w prawe lusterko, na dupie mam BMW na czterech kołach, zjeżdżam na prawy pas, samochód mija mnie bardzo szybko, normalnie znikający punk, jeśli ja miałem na liczniku 190 to on ile miał? 250, 300KM/H? Szacun stary:)
Po godzinie mijam bramki przed Toruniem, po kolejnych 10 minutach jestem na punkcie widokowym nad Wisłą. Kiedy się zatrzymałem, zeszło ze mnie powietrze tak jakby ktoś przedziurawił balon, nastąpiło przyjemne odprężenie.
Zszedłem nad Wisłę, zrobiłem kilka zdjęć, s powrotem dosiadłem Bunie i ruszyłem w kierunku stacji benzynowej, tu kolejne zaskoczenie, przejechałem 174 km, Bunia spaliła ponad 18 litrów, trochę się uśmiałem, ale z drugiej strony przecież miała prawo, kiedy nie szaleje i nie przekraczam 120 km/h to spalanie jest w granicach 5 litrów na sto.  Droga powrotna już spokojnie bez szaleństw, tym bardziej że drogi zapełniły się puszkami i niedzielnymi kierowcami.
Do domu wróciłem na drugą poranną kawę.
Ech, gdybym miał pełny portfel i pustą drogę przed sobą to w osiem godzin dojechał bym do Bieszczadzkiej Przystani, usiadł przy ognisku, a Marek jak zwykle by powiedział, że znów przywiozłem deszcz.

Gdynia 02.04.2020 Pandemia korona wirusa #zostanwdomu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.