środa, 6 stycznia 2016

Litra na wyprawę, a może 125 ccm?




Włóczęgę mam chyba we krwi. Już jako trzy letni brzdąc potrafiłem Mamie zwiać i zwiedzałam Orunię. Nosiło mnie przy byle okazji, latem podczas wakacji nie zsiadałem z roweru, trasy wybierałem tak aby na wieczór wrócić do domu.  Trochę to wszystko przycichło po ślubie, ale teraz kiedy dzieci już dorosłe hulaj dusza piekła nie ma, kiedy jak nie teraz zwiedzić świat i to na motocyklu? No ale przejdźmy do tematu, wielu chłopaków zastanawia się jaki kupić motocykl na wyprawę i wielu podpowiada, że bez litra do tematu to nie podchodź.
 Litr jest dobry, ale przy ognisku w bieszczadzkiej przystani.  



 Nie będę się rozpisywał o pojemnościach, dorzucę tylko swoje trzy grosze odnośnie turystyki i pojemności. Aby pojechać na wyprawę wcale nie potrzebujemy litra pod bakiem, no chyba, że od punktu A do punktu B chcemy śmigać autostradą, to ok, ale jeśli chcemy podróżować  spokojnie wystarczy 125 centymetrów. Świat inaczej widzimy, jadąc autostradą z reguły widać niewiele, a i motocykl spali więcej kiedy mamy manetkę odkręconą bardziej, a tak spalamy niecałe 3 na 100, na dzienny przejazd spokojne wystarczy nam benzyny za 16 euro.  Zresztą wszędzie są ograniczenia do maks 90 kilometrów na godzinę, a i tak przez większość trasy szybciej nie jechałem.Wpadasz we włoskie Dolomity i masz takie widoki, że grzechem byłoby jechać z prędkością maksymalną.  Tylko po autostradach można jechać szybciej, a to przecież nie są wyścigi, po to wyjeżdżamy aby coś innego zobaczyć od tego, co mamy za płotem.

 Pamiętajcie, że będąc za granicą, nie znamy dróg, zakrętów, jesteśmy daleko od domu, zdani wyłącznie na siebie i każdy chojrak, który kozaczy przed kumplami, będąc samemu chce cały i zdrowy wrócić z takiej eskapady.

 Litrowe opowieści są dobre przy ognisku w bieszczadzkiej przystani, ale gdzieś tam hen za Apeninami już niekoniecznie. Na cholerę ci litr jeśli ciemną nocą, między Padwą a Weroną zgubisz drogę i będziesz w czarnej dupie? :) Trafisz na drogę, która oznakowana jest jako autostrada, a okazuje się, że to kozia ścieżka w górach, po której  szybciej nie pojedziesz jak 60 km/h. Fatalna nawierzchnia, ciemno, ciasno, a i rozbić się z namiotem nie masz gdzie, trzeba jechać do przodu. To po co ci litr w takim przypadku? Mało tego lekkim motocyklem łatwiej manewrować na parkingu.
 Albo gdzieś na trasie między Bobio a Genuą, gdzie trasa liczy tysiąc zakrętów i nie masz bladego pojęcia jak będzie wyglądał następny? Tu wręcz błogosławieństwem jest mała pojemność. Tak więc  jestem zdania, że w trasę można śmiało wybrać się na 125 ccm byle była wygodna kanapa i pozycja za kierownica.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.