niedziela, 13 listopada 2016

Rzym


Rano wstałem z lekkim bólem głowy, 
-palinka - pomyślałem
Wyszperałem z torby woreczek, w którym żona zapakowała mi różne pigułki na wszelki wypadek.

Zaparzyłem kawę w moim wyprawowym kubku z Orła i wyszedłem na balkon. 
Był poniedziałek przez miasteczko przelatywały tiry, dosłownie, jak na mój gust jechały zbyt szybko, kiedy zbliżały się do drogi podporządkowanej trąbiły, dopiero po chwili zrozumiałem dla czego, było to ostrzeżenie, dla tych, którzy chcą się włączyć do ruchu.


Kawa się skończyła, trzeba było się zbierać do Cassino było około 60 km. Droga minęła szybko i około 10 wjechałem do miasteczka, nad którym górował klasztor. 
Bez problemu znalazłem drogę na szczyt, która wiał się niczym wąż. 
Za klasztorem położony jest Polski  Cmentarz Wojenny, który lekko wznosi się w górę, nad białym mogiłami dominuje ogromna płaskorzeźba  polskiego orła. To trzeba zobaczyć, brakuje mi słów aby to opisać, tam, wtedy wzruszenie chwytało za gardło, oczy się szkliły.
a w uszach, słyszałem fragment piosenki  - wolność krzyżami się mierzy. 
Piękny jest cmentarz wojskowy na Monte Cassino


Przed mogiłami sentencja wyryta w kamiennej posadzce.
Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie.
Cmentarz powstał 1945 roku jest tam pochowanych około 1070 żołnierzy 2 Korpusu Polskiego. W 1970 pochowano również zmarłego w Londynie generała Władysława Andersa.
 
Przyjemnie było popatrzeć jak cmentarz odwiedzają Włosi z rodzinami.
Ruszyłem w dalszą drogę, następny punkt na mapie, którego nie chciałem pominąć to Rzym. 
Tak wiem, zarzekałem się, że nigdy więcej, jednak byłem ciekawy, chciałem na własne oczy zobaczyć pozostałości po starożytnym Mieście.

Wjeżdżam do centrum, ale gdzie teraz jechać? Nie zastanawiając się długo podjeżdżam  do stojących na czerwonym świetle motocyklistów i próbując przekrzyczeć wielkomiejski gwar drę się na całe gardło – którędy do Koloseum?
Jeden z tubylców siedzący na wielkim BMW krzyczy w moja stroną - follow me
Gość ciśnie maszynę, ja cisnę Junaka, no nie mogę być gorszy, całe szczęście ta szalona jazda nie trwała zbyt długo, dojeżdżam na kolejne skrzyżowanie, a tam stoi i czeka na mnie największa antyczna arena gladiatorów. Piękna.

Ze względu na ograniczenia czasowe, wysoką temperaturę i odległości, uznałem, że najlepiej będzie zwiedzać miasto z motocyklowego siodła.
I tak zacząłem włóczyć się po Rzymie, krążyłem po najstarszej części, między zabytkami starożytności, w okolicach Watykanu.
Jechałem dzielnicą, w której stały piękne, stare rezydencje, w pewnym momencie znalazłem się przy wielkiej murowanej bramie, już chciałem zawrócić, ale taksówkarz obok którego się zatrzymałem, zachęcił abym podszedł do bramy, na moje pytanie w jakim celu, odpowiedział tylko - idź i zobacz.
Ciekawość zwyciężyła, postawiłem Junaka na parkingu, i podszedłem do bramy, stanąłem w kolejce i cierpliwie czekałem na swoją kolej. W drzwiach była okuta stalą dziura, przez która można było zajrzeć do środka. Kiedy przyłożyłem oko zobaczyłem kopulę Bazyliki Św Piotra w szpalerze drzew, między nimi rozłożony był czerwony dywan. Jak się później dowiedziałem, były to ogrody watykańskie, a patrząc przez dziurkę można czasem zobaczyć spacerującego Papieża, niestety  tym razem nie było mi dane, ale widok był wart stania w kolejce.
Ruszyłem w kierunku placu św. Piotra, po drodze nie obyło się bez przygód, otóż zatrzymałem się na chwilę w cieniu aby się ostudzić, patrzę, a tu ładny budynek, nie zwróciłem uwagi na wojskowy samochód, wyciągnąłem aparat i cyk fotkę, nie zdążyłem oderwać aparat od oka, a już przy mnie stało dwóch włoskich żołnierzy uzbrojonych po zęby w pełnym rynsztunku z karabinami szturmowymi gotowymi do użycia.
Okazało się, że budynek, który tak mi wpadł w oko to ambasada USA i nie wolno go fotografować, całe szczęście, że nie kazali mi kasować pliku, kiedy im powiedziałem, że nie jestem terrorystą tylko turystą z Polski wyraźnie się uspokoili, opadło chłopakom ciśnienie, i już w przyjacielskiej atmosferze mogłem im odpowiadać na pytania, byli ciekawi gdzie byłem i dokąd jadę.
Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na fakt, że Rzym wygląda jak frontowe miasto, wszędzie pełno wojska, w bocznych uliczkach stoją kolumny wojskowych samochodów. Wyglądało to nieciekawie i powie szczerze, kiedy wróciłem do Polski widok miast bez wojska na ulicach sprawił, jakiego wiszącego zagrożenia w powietrzu sprawił, że poczułem ulgę połączoną z zadowolenie z faktu iż osiedlanie na siłę „uchodźców” z Afryki spalił na panewce.
Dochodziła 17, miałem dość, znalazłem autostradę w kierunku  Bolonii, ignorując przepisy dotyczące motocykli o pojemności 125 cm dałem ogień na tłok i ruszyłem na północ.

Zbyt długo to ja nie jechałem, spacer po Rzymie wykończył mnie, byłem zmęczony, jedno na co miałem ochotę to odpoczynek, piłowałem po autostradzie tak z godzinę, zjechałem z autostrady w poszukiwaniu noclegu, pierwsze hotele i ceny dużo po wyżej moich możliwości, jadę dalej jakąś krajową drogą, która ciągnie się wzdłuż autostrady. W końcu trafiam do miasteczka na wzgórzu a tam agroturystyka, po długim targowaniu cena zatrzymała się na 20 euro, mogłem w końcu wziąć prysznic, zrobić małe pranie, przebrałem się zszedłem do baru, zamówiłem pizzę, piwo i tak spędziłem wieczór. Trzeba było dobrze odpocząć kolejnym przystankiem będzie Verdę 60 km na północ od Bolzano.
klasztor w Cassino

Cassino



Zameczek



































ambasada USA















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.