niedziela, 15 czerwca 2014

Junakiem M20 do Łeby



    
 
   Ależ mnie nosiło, po zimnej i deszczowej sobocie zapowiadała się piękna niedziela. Moje Serduszko musiało iść do pracy, wstałem więc rano zrobiłem jej kawę i razem wyszliśmy, Ona na stację SKM, a ja na parking. Ruszyłem w kierunku Żarnowca, przez Rumię i Redę w Wejherowie
skręciłem w kierunku Piaśnicy, chciałem jezioro objechać od wschodniej strony i do Łeby jechać północnym szlakiem, który się wije nad morzem, no może trochę przesadziłem, gdyż do morza było prawie 10 km.
   

  
    Piękna pogoda na drodze pusto, śmigam przez jeszcze zaspane wioski.  Nawet bociany w gniazdach  chrapią, zerkam na zegarek przecież to dopiero 9, Junaka wprowadzam na spacerowe obroty, podnoszę przyłbicę, nasuwam blendę, chcę trochę poczuć jaki smak ma powietrze.  Mkniemy tak około osiemdziesiątki, głowa kręci się jak antena z tą tylko różnicą, że nie wypatruje wroga tylko  nowe widoki.   




    Tam las, tu obsiane pole, pod lasem ambona, na polach żurawie, a gdzie indziej stoją farmy wiatrowe, raz nawet zauważyłem stado krów na wypasie, rzadki to teraz widok, od kiedy Polska jest w euro kołchozie. 






    Wystarczyła chwila, a o mały włos przegapiłbym miejsce, jakich może w Polsce jest wiele. Dojeżdżałem do przejazdu kolejowego, po prawej stronie stacja, przed torami znak stopu, ruszam, mój wzrok pada na szyny, które są całe zardzewiałe, odruchowo zerknąłem w lusterko, mózg sam podjął decyzję, zawróciłem, postanowiłem zwiedzić ten sekansem PKP. 




    Wjeżdżam na peron patrzę na wejście do stacji nad drzwiami wejściowymi napis „Wrzeście”.  Budynek solidny, murowany cegłą, od strony torów dyżurka ruchu, zamknięta poczekalnia, zniszczony szalet, wielka szkoda marnuje się taka infrastruktura. 




   
    Nie mogę na to patrzeć, to nie moja Polska ta III RP.   Ruszyłem w dalsze drogę, spacerem dotarłem do Łeby. Zjechałem z głównej drogi na szlak  w kierunku wydm ruchomych. Na końcu parking, ależ drożyzna za moto słownie jeden złoty za półgodzinny postój, trudno wszyscy muszą żyć, ruszam w drogę mam przed sobą 6 km i do wyboru, melex, buty, rower. 


     Wybrałem buty droga przez las prowadzi, więc się nie usmażę na słońcu, tu nie dałem zarobić. Odcinek pokonałem w godzinę, odpadła mi wyrzutnia rakiet, którą mijałem po drodze, bilet jak za seans w dobrym kinie, nie dziękuję zobaczę na YouTube. 

Kasa do wyrzutni rakiet

       Droga minęła jak z bicza strzelił jakaś euforia dodawała skrzydeł, po drodze zahaczyłem tylko przystań żeglugową. Miałem przed sobą ruchome piaski, piękny czyściutki jak z folderów Itaki.  


   
     Szlak prowadzi na jedną z wydm, jednak nie byłbym sobą gdyby nogi nie poniosły dalej, na następną  tam gdzie nie ma ludzi i wzrok sięga po horyzont. Pięknie, ech szkoda, że wracać trzeba z chęcią zatoczyłbym krąg wokół jeziora. 

     Kiedy już wróciłem między ludzi ktoś poprosił o zdjęcie i wręczył aparat, tym sposobem w jednej chwili mogłem otworzyć studio fotograficzne na plaży. Robiłem zdjęcia tabletami, cyfrowymi aparatami trafił się nawet jeden analog oraz komórka. 
    
    Pewnie nie wspomniałbym o powrotnej drodze gdybym nie natkną się na gniazdo dzięcioła, siedziały w nim  głodomory wzywające głośno rodziców, stanąłem za drzewem wycelowałem obiektyw w dziuplę i czekałem, mam już w tym wprawę i wiem, że kursy do gniazda są co pięć minut, kiedy już upolowałem ptaszysko z czymś  wielkim w dziobie ruszyłem na parking, miałem już dość w nogach. 
    
    Jeszcze wieża w pobliżu parkingu, kilka zdjęć na pamiątkę i to byłby koniec gdyby nie droga, którą przed sobą miałem do pokonania, a było tego prawie sto kilometrów. Wybrałem krajową, aby było szybciej w Lęborku koło czołgu zrobiłem postój, na cokole IS tylko nie wiem, który. Proszę mi wierzyć robił wrażenie, poczułem się mały. 

    Wyjechałem o 8 wróciłem o 15 na liczniku prawie 200 km, plus 12 w nogach. Jestem wykończony, całe szczęście obiad zrobiłem w sobotę, wystarczy tylko podgrzać, a jak motocykl? Dowiózł mnie na miejsce bez przygód, miałem nosa kiedy zdecydowałem się na ten model, jest bardzo wygodny i ma wystarczający zapas mocy aby na drodze wyprzedzać zawalidrogi. 



































































































1 komentarz:

  1. Łeba... miłe wspomnienia, szkoda że czas tak szybko ucieka.
    Jeśli wszystko się ułoży po mojemu tez tam się wybiorę.

    Kolejne kilometry na Junaku super!

    OdpowiedzUsuń

Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.