sobota, 30 sierpnia 2014

500 km i dwa Junaki



   
    Godzina 5 rano, kawa w termosie, dziś założyłem ciepłe motocyklowe spodnie, ruszamy w drogę, kierunek Złotniki Kujawskie główna siedziba Almot, przed nami 240 km, w jedna stronę. 

    Idę na parking i zerkam w niebo zapowiada się ładna pogoda, brak wiatru powoduje, że nie czuje, jaka jest temperatura powietrza...


    


     Naciskam starter, silnika zaskoczył, chwilę poczekałem, obroty spadły do 1000, wbijam jedynkę i wytaczam się powoli na ulicę, światła włączone, jeszcze tylko benzyna i ruszam obwodnicą w kierunku Bydgoszczy.

     Za Tczewem wychłodziłem się do tego stopnia, że trzęsło mną jak cholera, zęby same dzwoniły jak kastaniety na pierwszy postoju, kiedy ściągałem rękawiczki nie czułem palców,
szybko położyłem je na skrzyni biegów, kiedy się nagrzały dały tak upragnione ciepło.

     Kilka razy zatrzymałem się w drodze, a to za sprawą widoków, które do mnie docierały, wschód słońca nad Żuławami, mój cień na polu, elektrociepłownia pod Świeciem.

    Cała droga mieniła bez przygód, Junak pracował równo, dziś przekroczył 4 tyś km, dopiero teraz można powiedzieć, że jest dotarty.  

    Po trzech godzinach dotarłem do Almotu, spotkałem się z osobą, z którą byłem umówiony.  Trzeba było jeszcze chwilę poczekać, motocykl był sprawdzany. Na podwórzu przed siedzibą przywitał mnie prawdziwy władca tego terenu, Pan kot czarny jak Junak M16 z małym prezentem w pysku, szarą polną myszką. Przyniósł, położył, zamiauczał, ale nie widząc mojego zainteresowania sam ją pożarł, na koniec się oblizał. Kiedy formalności stało się zadość ruszyłem w kierunku magazynu gdzie na czas testu miałem zostawić mojego Junaka i odebrać M16. Magazyn wielkości hangaru na samoloty w rzędach pod sufit zapakowane, skutery, motorowery i motocykle na moje oko setki, a nawet kilka tysięcy, same Junaki.

    Jakież było mojej zaskoczenie, kiedy zobaczyłem, jaki motocykl mam do testu, to ten sam Junak M16, na którym pierwszy raz jechałem z Gdyni do Gdańska dwa lata temu, poznałem go po tablicy rejestracyjnej, to był sprawca całego zamieszania z motocyklami. 
 
   Trzeba było się pożegnać, jeszcze ostatnie ustalenia, ruszyłem znów w drogę tym razem do domu, bez zwiedzania tą samą trasą. Byłem ciekawy tej przejażdżki, to przecież inny motocykl, choć serce ma to samo.

   Całkiem inna pozycja, inne zawieszenie, wolne wydechy ryczą jak potępieniec, mam wrażenie, że skrzynie pracuje lepiej, a może to tylko inna dźwignia? Chyba lepiej się zbiera, jednak kanapa wygodniejsza jest w M20. Zobaczymy jak się sprawdzi na długim dystansie, przed nami mała wyprawa, ruszamy razem dookoła Polski, mamy do pokonania trzy i pół tysiąca kilometrów.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.