Tym spacerowy tempem dojeżdżam do rogatek miasta, przekręcam powoli manetkę, wesołe pyrkanie zmienia się powoli w ryk, Junak osiąga prędkość marszową, mijam zamglony Poronin i Biały Dunajec, jeszcze zerkam w lusterka w nadziei, że zobaczą Tatry, jednak szczyty schowane są w chmurach - do zobaczenia następnym razem.
Przed Nowym Targiem robię krótki postój, zerkam na mapę, ustalam marszrutę, siadam na rumaka, powoli zjeżdżam z chodnika, wykręcam do tyłu i jak ta oferma wykładam się na ulicy, lewa noga została za bardzo z tyłu i nie utrzymała mnie, motocykla i wszystkich gratów. Junak przygniótł mnie tak, że przez moment nie mogłem wyleźć z pod niego, jak dobrze, że miałem na sobie dobre buty i motocyklowe spodnie, oba wydech były już mocno rozgrzane, jeden mnie przypiekał od spodu drugi od góry. Znów skończyło się tylko na strachu, całe szczęście nic drogą nie jechało. Pozbierałem się i ruszyłem dalej, wiatr szybko wywiał z głowy nieprzyjemne zdarzenie.
Jordanów |
Jordanów |
Wzdłuż drogi towarzyszy mi Skawa,
będzie ze mną aż do Wadowic. Nowe mosty, ładna droga, taka
podróż to przyjemność, choć na niebie ciężkie chmury to
jednak nie pada.
Krótki postój w Makowie Podhalańskim i Suchej
Beskidzkiej, przed Wadowicami zatrzymałem się jeszcze w Świnnej
Porębie, jadąc zauważyłem coś, co wyglądało na zaporę w budowie,
jak się okazało była to
hydroelektrownia na Skawie.
Powoli dojeżdżam do Wadowic, jakże tu nie zatrzymać się na
kremówki, głodny już jestem tak, że brzuch mi bardziej
burczy niż wolne wydechy Junaka, przed wyjazdem nic nie jadłem,
wypiłem tylko herbatę z miodem.
Trochę krążę, szukam miejsca na
postój, wreszcie tuż przy rynku w bocznej uliczce
znalazłem szparkę dla Junaka.
Kilka kroków po
rynku, kilka zdjęć na pamiątkę oczywiście kremówka z
cukierni i kilka bułek na drogę. Wracam do mojego towarzysz
podróży, czeka tam gdzie go zostawiłem, po tych wszystkich
kilometrach, które razem zrobiliśmy jest bardziej osobą
niż maszyną, czasem gadam do niego, pytam czy może mu, czego nie
trzeba, umyje mu lampę naleję benzynę do pełna. Jesteśmy zgraną
drużyną.
Ruszamy na Zator, Oświęcim i Tychy w tych
ostatnich dzwonię do Marcina, poznaliśmy się na forum Junaka,
umawiam się na spotkanie w Prudniku. Za nim
tam dotrę, minę Katowice w Gliwicach skręcam na Kędzierzyn Koźle,
o i tu dopiero zaczyna się jazda świetne drogi do samego Kłodzka.
Długie winkle, delikatne zjazdy i wniesienia, a co najważniejsze
pusto od czasu do czasu śmigają motocykle lub jakaś puszka, raj
dla motocyklistów.
Po 14 dojeżdżam do Prudnika, Marcin już na
rynku czeka, mówi, że słychać mnie już z kilometra.
Rozsiedliśmy się przy fontannie, trochę pogadaliśmy o motocyklach
po chwili jednak ruszyliśmy w stronę koszarów,
które przez 23 lata były miejscem stacjonowania 15 Pułku
im. Ziemi Opolskiej.
Byłem tu elewem i bardzo dobrze wspominam
ten czas, kiedy z chłopców lepiono tu żołnierzy. Trafiłem
tu na wiosnę 89 do kompani szkolnej wojsk zmechanizowanych,
pierwsze dni, okres unitarki, przydział broni, przysięga
wojskowa, wypady na melinę po alkohol, warty i ciągłe szkolenia z
zakresu działań piechoty. Jak pokonać pole minowe, obronić przed
atakiem z powietrza, działania w rejonie skażeń i wiele
innych.
Odwiedziłem swoją kompanię, byłem nawet
pod drzwiami mojego plutonu, jednak niedane mi było wejść jak
wcześnie pisałem jednostka została rozformowana, a koszary
zmieniono na mieszkania, coś okropnego, wojsko tu stacjonowało od
początku XX w.
Miasto samo zabiegało o takiego lokatora, nawet ze
środków własnych wybudowało cały kompleks, aby tylko
wojsko dobrze miało. A teraz aż przykro patrzeć, za wschodnią
granicą wojna, a Polska rozbrojona, jesteśmy jak facet ze
spuszczonym spodniami przyłapany w lesie przez zbirów, jak
tu się bronić, kiedy wojska nie ma?
Idziemy z Marcinem na krótki spacer
po byłej jednostce, jeszcze pamiętam, co było w
poszczególnych budynkach, pewnie i kałacha rozbiorę.
Ostatnie zdjęcie przy biurze przepustek, ruszamy na Nysę tam
kolega odbije na Wrocław, a ja pojadę do Kłodzka.
Po drodze jeszcze kilka
zdjęć robimy, dojeżdżamy do Nysy na rondzie strzelamy
żółwika, machamy na pożegnanie, szkoda, że tak
krótko to jest dobra znajomość, Marcin pozdrawiam, do
zobaczenia.
Śmigam dalej do Kłodzka
po między dwom jeziorami po lewej Nyskie, po prawej Otmuchowskie,
mijam Złoty Stok i zaczynają się problemy, do celu zostało 10 km
a w baku zaczyna brakować benzyny. Za każdym razem, kiedy
podjeżdżam pod wzniesienie szarpie i prycha, kiedy jadę w
dół wszystko przebiega spokojnie i tak, co chwilę, a po
drodze zero stacji. Jadę z duszą na ramieniu nie uśmiech mi się
pchanie taki kawał, Junak od Kędzierzyna dostał trochę więcej po
garach to i spalił więcej. Ostatni zjazd do miasta i tuż przed
rogatkami silnik zgasł definitywnie, wrzuciłem na luz, całe
szczęście było z góry i tak dokulałem się do Kłodzka
stanąłem 500 m przed stacją, uff całe szczęście.
Zatankowany do pełna, ruszyłem prze miasto
na skrzyżowaniu zrobiłem postój postanowiłem zadzwonić do
Tomka, kolegi z forum, który zaproponował mi nocleg w
swoim ośrodku wypoczynkowym.
Trochę trudno trafić samemu bez dobrej mapy, trzeba jechać na
Polanicę Zdrój, w której skręcamy w prawo przez
Chocieszów, Wambierzyce dojeżdżamy do Studzienno. Ja jednak tego problemu nie miałem
wystarczy zadzwonić do Tomka, a On przyleciał na swojej Hondzie i
pokazał mi drogę. Miejscowość położona
na granicy Parku Narodowego Gór Stołowych, otoczona
wianuszkiem wzniesień, przygotujcie się na wspaniałe widoki, moc
wrażeń, pstrąga z wody, konie pod siodło, jest wszystko, czego
dusza potrzebuje do wypoczynku, szczególnie miło witani są
motocykliści.
Zajechałem na wieczór, rozpakowałem
dobytek, Tomasz dał mi 30 min i zaprosił na kolację…palce
lizać. Kiedy zdążyłem zapoznać się lepiej z
gospodarzami, po chwili odniosłem wrażenie, że znamy się od wielu
laty, co z człowieka robi Internet?
Jeszcze dwa piwa, gorący prysznic i
piżama, wskakuje do łóżka i zasypiam jak kamień.
To tyle na jeden dzień, jak dla moc wrażeń.
Plecy nie bolą, ręce nie mdleją trochę pośladki marudzą, ale one
są od tego, jedno co mnie martwi to dreszcze i coraz częstszy
kaszel, jeszcze tego by brakował abym się rozchorował.
Mapkę prosimy :)
OdpowiedzUsuńMarcin?
OdpowiedzUsuńTak, Marcin :)
OdpowiedzUsuńAnonimowy?