sobota, 20 września 2014

Junakiem M16 dookoła Polski - Kłodzko


Powoli kulam się przez Zakopane, na parkingach czekają na turystów przewoźnicy. Mój Junak pyrka sobie wesoło, zadowolony, że wszyscy zwracają na niego uwagę, jest królem ulicy. Już dawno zauważyłem, że ludzie oglądają się za nim częściej, niż za motocyklami z Kraju Kwitnącej Wiśni.
   Tym spacerowy tempem dojeżdżam do rogatek miasta, przekręcam powoli manetkę, wesołe pyrkanie zmienia się powoli w ryk, Junak osiąga prędkość marszową, mijam zamglony Poronin i Biały Dunajec, jeszcze zerkam w lusterka w nadziei, że zobaczą Tatry, jednak szczyty schowane są w chmurach - do zobaczenia następnym razem.

Przed Nowym Targiem robię krótki postój, zerkam na mapę, ustalam marszrutę, siadam na rumaka, powoli zjeżdżam z chodnika, wykręcam do tyłu i jak ta oferma wykładam się na ulicy, lewa noga została za bardzo z tyłu i nie utrzymała mnie, motocykla i wszystkich gratów. Junak przygniótł mnie tak, że przez moment nie mogłem wyleźć z pod niego, jak dobrze, że miałem na sobie dobre buty i motocyklowe spodnie, oba wydech były już mocno rozgrzane, jeden mnie przypiekał od spodu drugi od góry. Znów skończyło się tylko na strachu, całe szczęście nic drogą nie jechało. Pozbierałem się i ruszyłem dalej, wiatr szybko wywiał z głowy nieprzyjemne zdarzenie.
Jordanów
Jordanów
Za Rabką skręcam na Jordanów, jakże pięknie jest położony. Staje na chwilę przed miastem i próbuje sobie wyobrazić jak bronił go generał Maczek, patrzę jak droga wije się prze środek, robię kilka zdjęć i powoli kulam się z góry, jest niedziela i trochę głupio tak z rana hałasować.


 
    Wzdłuż drogi towarzyszy mi Skawa, będzie ze mną aż do Wadowic. Nowe mosty, ładna droga, taka podróż to przyjemność, choć na niebie ciężkie chmury to jednak nie pada.




 Krótki postój w Makowie     Podhalańskim i Suchej Beskidzkiej, przed Wadowicami zatrzymałem się jeszcze w Świnnej Porębie, jadąc zauważyłem coś, co wyglądało na zaporę w budowie, jak się okazało była to 
hydroelektrownia na Skawie.


   Powoli dojeżdżam do Wadowic, jakże tu nie zatrzymać się na kremówki, głodny już jestem tak, że brzuch mi bardziej burczy niż wolne wydechy Junaka, przed wyjazdem nic nie jadłem, wypiłem tylko herbatę z miodem.
  Trochę krążę, szukam miejsca na postój, wreszcie tuż przy rynku w bocznej uliczce znalazłem szparkę dla Junaka. 



Kilka kroków po rynku, kilka zdjęć na pamiątkę oczywiście kremówka z cukierni i kilka bułek na drogę. Wracam do mojego towarzysz podróży, czeka tam gdzie go zostawiłem, po tych wszystkich kilometrach, które razem zrobiliśmy jest bardziej osobą niż maszyną, czasem gadam do niego, pytam czy może mu, czego nie trzeba, umyje mu lampę naleję benzynę do pełna. Jesteśmy zgraną drużyną.
 Ruszamy na Zator, Oświęcim i Tychy w tych ostatnich dzwonię do Marcina, poznaliśmy się na forum Junaka, umawiam się na spotkanie w Prudniku.  Za nim tam dotrę, minę Katowice w Gliwicach skręcam na Kędzierzyn Koźle, o i tu dopiero zaczyna się jazda świetne drogi do samego Kłodzka. Długie winkle, delikatne zjazdy i wniesienia, a co najważniejsze pusto od czasu do czasu śmigają motocykle lub jakaś puszka, raj dla motocyklistów.
Po 14 dojeżdżam do Prudnika, Marcin już na rynku czeka, mówi, że słychać mnie już z kilometra. Rozsiedliśmy się przy fontannie, trochę pogadaliśmy o motocyklach po chwili jednak ruszyliśmy w stronę koszarów, które przez 23 lata były miejscem stacjonowania 15 Pułku im. Ziemi Opolskiej.



Byłem tu elewem i bardzo dobrze wspominam ten czas, kiedy z chłopców lepiono tu żołnierzy. Trafiłem tu na wiosnę 89 do kompani szkolnej wojsk zmechanizowanych, pierwsze dni, okres unitarki, przydział broni, przysięga wojskowa, wypady na melinę po alkohol, warty i ciągłe szkolenia z zakresu działań piechoty. Jak pokonać pole minowe, obronić przed atakiem z powietrza, działania w rejonie skażeń i wiele innych.




  Odwiedziłem swoją kompanię, byłem nawet pod drzwiami mojego plutonu, jednak niedane mi było wejść jak wcześnie pisałem jednostka została rozformowana, a koszary zmieniono na mieszkania, coś okropnego, wojsko tu stacjonowało od początku XX w. 
  Miasto samo zabiegało o takiego lokatora, nawet ze środków własnych wybudowało cały kompleks, aby tylko wojsko dobrze miało. A teraz aż przykro patrzeć, za wschodnią granicą wojna, a Polska rozbrojona, jesteśmy jak facet ze spuszczonym spodniami przyłapany w lesie przez zbirów, jak tu się bronić, kiedy wojska nie ma?
  Idziemy z Marcinem na krótki spacer po byłej jednostce, jeszcze pamiętam, co było w poszczególnych budynkach, pewnie i kałacha rozbiorę. Ostatnie zdjęcie przy biurze przepustek, ruszamy na Nysę tam kolega odbije na Wrocław, a ja pojadę do Kłodzka.


  Po drodze jeszcze kilka zdjęć robimy, dojeżdżamy do Nysy na rondzie strzelamy żółwika, machamy na pożegnanie, szkoda, że tak krótko to jest dobra znajomość, Marcin pozdrawiam, do zobaczenia.
  Śmigam dalej do Kłodzka po między dwom jeziorami po lewej Nyskie, po prawej Otmuchowskie, mijam Złoty Stok i zaczynają się problemy, do celu zostało 10 km a w baku zaczyna brakować benzyny. Za każdym razem, kiedy podjeżdżam pod wzniesienie szarpie i prycha, kiedy jadę w dół wszystko przebiega spokojnie i tak, co chwilę, a po drodze zero stacji. Jadę z duszą na ramieniu nie uśmiech mi się pchanie taki kawał, Junak od Kędzierzyna dostał trochę więcej po garach to i spalił więcej. Ostatni zjazd do miasta i tuż przed rogatkami silnik zgasł definitywnie, wrzuciłem na luz, całe szczęście było z góry i tak dokulałem się do Kłodzka stanąłem 500 m przed stacją, uff całe szczęście.
  Zatankowany do pełna, ruszyłem prze miasto na skrzyżowaniu zrobiłem postój postanowiłem zadzwonić do Tomka, kolegi z forum, który zaproponował mi nocleg w swoim ośrodku wypoczynkowym.
Trochę trudno trafić samemu bez dobrej mapy, trzeba jechać na Polanicę Zdrój, w której skręcamy w prawo przez Chocieszów, Wambierzyce dojeżdżamy do Studzienno. Ja jednak tego problemu nie miałem wystarczy zadzwonić do Tomka, a On przyleciał na swojej Hondzie i pokazał mi drogę.   Miejscowość położona na granicy Parku Narodowego Gór Stołowych, otoczona wianuszkiem wzniesień, przygotujcie się na wspaniałe widoki, moc wrażeń, pstrąga z wody, konie pod siodło, jest wszystko, czego dusza potrzebuje do wypoczynku, szczególnie miło witani są motocykliści.
  Zajechałem na wieczór, rozpakowałem dobytek, Tomasz dał mi 30 min i zaprosił na kolację…palce lizać.  Kiedy zdążyłem zapoznać się lepiej z gospodarzami, po chwili odniosłem wrażenie, że znamy się od wielu laty, co z człowieka robi Internet?
  Jeszcze dwa piwa, gorący prysznic i piżama, wskakuje do łóżka i zasypiam jak kamień.
 To tyle na jeden dzień, jak dla moc wrażeń. Plecy nie bolą, ręce nie mdleją trochę pośladki marudzą, ale one są od tego, jedno co mnie martwi to dreszcze i coraz częstszy kaszel, jeszcze tego by brakował abym się rozchorował.


3 komentarze:

Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.