czwartek, 18 września 2014

Junakiem M16 dookoła Polski - Zakopane



     

                                        Zamki, Krupówki i tatrzańscy zbóje.


  
    Bieszczady rozpieszczają  tym razem, za dnia jak i w nocy jest piękna pogoda, wstałem o 4 z rana.
   Jest czas, aby się spokojnie spakować, złożyć namiot zaplanować następny etap podróży.
   Dziś jedziemy do Zakopanego, mamy tam zarezerwowany nocleg na Kampingu pod Krokwią.

Do Cisnej nie mogę rozstać się z Bieszczadami, śmigamy po serpentynach, zjazdy i podjazdy, a przed nami piękne widoki, góry jakby mówiły – stój, zatrzymaj się, zobacz jakie jesteśmy piękne. 
    Trochę bałem się o Junaka, ale spokojnie dał radę. Ciężko było ruszyć w dalszą drogę, zielone szczyty kusiły, zapraszały. Ostatni postój wypadł nam w Cisnej, zaczekałem na kolejkę bieszczadzką zrobiłem kilka zdjęć i hajda dalej, przez Komańczę mkniemy do Dukli.    
   Przedtem były Smolniki i droga, którą można opisać w jeden sposób – motocyklowa katastrofa.  Ktoś kleił tam asfalt od początków jego istnienia, nie dało się jechać, obraz przed oczami był totalnie rozmazany, kiedy dotarłem do Dukli i zobaczyłem równą drogę bardzo się ucieszyłem taki byłem wytrzęsiony niczym napój agenta Jej Królewskiej Mościć.
   To jak się okazało było zwykłą torturą, jak tylko minąłem znak informacyjny, koniec miasta, męki wróciły ze zdwojoną siłą. Droga Wojewódzka nr 993 to prawdziwa tragedia. Kiedy dotarłem do Jasła, zatrzymałem się na chwilę, zrobiłem krótki przegląd, aż dziw, że nic nie odpadło.  Za to teraz nagroda, droga równa jak stół, ciągnie się u podnóża łańcucha gór, po prawej stronie mamy Beskid Niski, a po lewej rozciągają się Doły Jasielsko Sanockie, żyć nie umierać, niewiadomo, w którą patrzeć stronę, najbezpieczniej jednak przed siebie, po mimo soboty ruch jest spory. Docieram w końcu do Nowego Sącza, kieruje się drogą wzdłuż Dunajca w kierunku Czorsztyna.
   Jadąc więcej zwracam uwagę na okolicę niż uważam na drogę, piękna trasa, Dunajec po lewej, wprost z rzeki wysoko w niebo pnie się kobierzec ze świerków. Trochę zazdroszczę tych widoków, okolice Tylmanowej to naprawdę coś pięknego, polecam tą trasę Pieniny są tego warte. Zamek w Czorsztynie, oraz w Niedzicy oba posadzone na skałach, dawniej strzegły szlaku handlowego oraz pobierały cło. Junaka zostawiłem na parkingu pod bacznym okiem ciekawskich, sam udałem się na zamek, za każdym razem wyglądało to tak samo, miałem zapewniona ochronę.

   Z Czorsztyna na Nidzicę prowadzi bardzo ładna droga, poprzetykana winklami, usiana zjazdami i podjazdami, radocha dla każdego motocyklisty.

   Kiedy mogłem odhaczyć kolejne punkty wyprawy, ruszyłem na nocleg do Zakopanego, prowadziła mnie droga przez Białkę Tatrzańską.
  Powinienem Tomkowi podziękować raz jeszcze, za pomysł, który mi podsunął.
Otóż na całej trasie zarezerwowałem noclegi. Zwykle jeżdżę, bez przygotowania, wystarczy mi namiot i śpiwór, jednak tym razem, dziękowałem za każde łóżko, czystą pościel, prysznic i ciepłą wodę.
  Zamiast podejść do sklepu i zrobić zakupy, poszedłem na Krupówki i dałem się zbójom ograbić. Połowa września, godzina 20 a na deptaku tabuny turystów, widok niesamowity jeszcze żeby pogoda była, ale to padało, nic to jednak tej gromadzie ludzi nie przeszkadzało.
   Zamówiłem piwo i skierowałem się do ogródka, tam poznałem sympatyczna parę, która jak się okazało mieszka w Gdyni, jaki ten świat mały. Kiedy wyczerpały się tematy i skończyła kolejna porcja złotego napoju ja poszedłem coś zjeść, a Maciej i Sandra udali się na swoją kwaterę.
   Zamówiłem dwa krupnioki z grilla do tego szaszłyk, po chwili dostałem zamówienie, wszystko bardzo smaczne jeszcze tylko świeży chleb, ogórek kiszony z beczki i góralska kapela, która ostro przygrywała, jednak cena tego wszystkiego była iście zbójecka. Prawda jest jednak taka, że następnym razem i tak tam pójdę, taki klimat maja.
  Najedzony i opity, niezbyt pewnym krokiem, doszedłem po pewnym czasie do swojego domku, krótka toaleta i padłem na legowisko. Zasnąłem jak po zbójeckim ciosie, trwałem tak w tym stanie do 4 rano. Jakaś zaczarowana godzina, a może to piwo sprawiło, że wstałem, strasznie pić mi się chciało i ktoś naciskał na pęcherz, najpierw łazienka, potem na bosaka, jeszcze śpiący, ruszyłem przez kamping z kubkiem w dłoni, kierunek kuchnia, cel - zagotować wodę na herbatę z miodem.

Już nie było mowy o porannej drzemce, znów zacząłem się pakować, szło mi to nad wyraz sprawnie, w końcu Junak staną pod domkiem na nowo spakowany, po wstępnych oględzinach stwierdziłem, że wszystko jest na swoim miejscu. Znów się nic nie odkręciło, a tak ostrzegali „zobaczysz jak tym Chinolem wyjedziesz z garażu to zaraz się rozpadnie”, a tu proszę kolejne tysiące kilometrów za nami, a on wciąż równo pracuje.   Pożegnałem Camping pod Krokwią, jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie, zostawiłem naklejkę i obudziłem chyba wszystkich gości, kiedy uruchomiłem silnik. Junak zaryczał niczym głodne zwierze, wprowadził mnie tym samym w dobry nastrój z nieba woda nie padała, choć pogoda nie nastraja, wbiłem jedynkę i ruszyłem na spotkanie przygody, obrałem nowy kierunek - Kotlina Kłodzka, jednak po drodze był Prudnik i trochę wspomnień, stacjonował tam w latach 80-tych 15 Pułk im. Ziemi Opolskiej, a ja byłem jego żołnierzem.  Przed nami nowe drogi i nowe widoki, ale o tym w następnej relacji.  

 Część V    Junakiem dookoła Polski - Kłodzko





Włóczykij i Jaskiniowiec



















































Maciej i Sandra









1 komentarz:

  1. Latem to wygląda pięknie! a potem sprawdzić zimą jak przepięknie to jest, biało i po prostu przecudnie!

    OdpowiedzUsuń

Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.