29.05.2015r. Włochy,
Varna, kemping przy Hotelu Löwenhof.
Tego dnia na moim junaczku
pokonałem ponad 555 km jadąc ze Szklarskiej Poręby przez Pragę,
aż pod Mammendorf jakieś 50 km na zachód za Monachium w
kierunku na Ulm.
Zjechałem z autostrady
ponieważ byłem zmęczony i zbliżał się wieczór. Napotkani
Niemcy twierdzili, że właśnie w Mammendorf jest kemping, niestety
była jedna wielka ściema, kiedy dojechałem na miejsce i pytałem o
pole namiotowe to tubylcy robili tak głupie miny, że trzeba to było
zobaczyć, ubaw po pachy gdyby nie fakt, że zbliżała się wielkim
krokami noc.
Wyjechałem kawałek za
miasteczko, rozglądam się dookoła, w pewnej chwili po lewej
stronie mijam drzewami zarośnięta, ogrodzona, całkiem spora
działka w kształcie trójkąta, krótszym bokiem
przylegająca do drogi.
Zawróciłem, poczekałem aż znikną wszystkie pojazdy, jeszcze raz się obejrzałem i zjechałem z drogi, się skryłem za drzewami porastającymi działkę.
Dookoła działki ładnie wykoszone na jakieś cztery metry, miejsce szyte jak na miarę, cicho, spokojnie z dala od ludzi. Na wszelki wypadek poczekałem, aż zapadną egipskie ciemności.
-Akurat jak to mówi moja Żona, księżyc tej nocy świecił jak nawiedzony. Rozbiłem obóz, poczekałem, aż pogasną światła w gospodarstwie oddalonym o jakiś kilometr, wypiłem na rozgrzewkę różaną herbatę i schowałem się w śpiworze. Noc była przeraźliwie zimna, miałem wrażenie że budzę się co chwilę. W pewnym momencie byłem tak zmarznięty, za założyłem na siebie wszystko, dosłownie na głowę założyłem nawet kominiarkę. Ot takie uroki biwaków pod namiotem, jednym słowem było super.
Wyjeżdżając ze
Szklarskiej chciałem rachunek zapłacić, ściągnąłem z łóżka
właściciela, ale niestety nie miałem drobnych, gość również
nie miał jak wydać, a kiedy usłyszał gdzie jadę, uścisnął
prawicę i powiedział - Szerokiej drogi.
Kiedy będziecie szukać kempingu w Karkonoszach polecam "Kemping U Wodza".
Kiedy będziecie szukać kempingu w Karkonoszach polecam "Kemping U Wodza".
Czechy nie rozpieszczały,
chmurno, zimno, a do tego czułem się jak na wrogim terytorium,
policja czeska jakoś tak dziwnie patrzy. Zanim dojechałem ze
Szklarskiej do ich autostrady czułem się jak na polu minowym.
Miałem wrażenie, że jestem stale obserwowany i jak tylko
przekroczę prędkość choćby o kilometr, będzie to pretekst do
nałożenia mandatu. Wszędzie ograniczenia, sami Czesi jacyś tacy
wystraszeni. Do Pragi dojechałem cały zamarznięty, całe szczęście
nie padało. Na Most Karola trafiłem na czuja, choć Praga jest
strasznie rozległa, a na tablicach informacyjnych wszystko po
czesku. Zaraz porównałem ją do Warszawy, jak mogłaby
wyglądać gdyby jej nie spalono. Ale z drugiej strony co lepiej
stracić ducha czy budynki? Jak obserwowalne Czechów reakcje
na policję to tak myślę, że właśnie ducha im brakuje. Długo tam
nie zabawiłem, trochę połaziłem, zrobiłem kilka zdjęć i
ruszyłem do junaka, podchodzę i aż mi serce zamarło. Tam gdzie go
zostawiłem jest puste miejsce. Sprawa się jednak szybko wyjaśniła,
postawiłem go blisko krawężnika i nie było go widać zza auta.
Ale mi napędził stracha.
Jeszcze kilka słów
o turystach, niby z cywilizowanych krajów to jednak kiedy
prosiłem o zdjęcie, odmawiali jakbym chciał do ręki im dać nie
mój aparat, tylko bombę. Czy ja wyglądam jak muzułmanin,
albo zamachowiec? Za to nie odmówił mi żaden Murzyn :)
Byłem, widziałem i choć Pradze nic nie brakuje nie wzbudziła mojego zachwytu, znam
Byłem, widziałem i choć Pradze nic nie brakuje nie wzbudziła mojego zachwytu, znam
ciekawsze miejsca, a może
to wynika z mojego charakteru i wstrętu do miejsc mocno
przeludnionych?
Wyprawę napędza AlMot - producent Nowych Junaków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.