piątek, 29 maja 2015

Junakiem RS125 do Wiecznego Miasta - Alpy

Pisząc ten post, siły zbieram, siedzę na kempingu i uzupełniam wpisy, wino w sklepie tanie jak woda, więc po co pić wodę?
Pamiętacie mój nocleg nieopodal Mammendorf?






Kemping przy  Hotelu Löwenhof
 

Rano zimno jak diabli. Szybko nastawiłem herbatę i poczekałem na poranek, było przed czwartą i panowały egipskie ciemności.
  Kiedy tylko się rozwidniło po moim obozie nie zostało śladu, podziękowałem za gościnę i ruszyłem szukać Fussen, lub przynajmniej drogi, która mnie tam zaprowadzi.
  Kolejny raz jestem w Niemczech i po raz kolejny pod wrażaniem w lesie to nawet trawa równo rośnie. rzeki prosto płyną, staruszki do końca swoich dni z zapałem godnym lepszej sprawy wyrywają chwasty przy krawężnikach. Jednak czuje pewną goryczkę patrząc na to wszystko, czegoś tu brakuje,
 może tej naszej naturalności, spontanu, tu wszystko do siebie pasuje jak w szwajcarskim zegarku.








 Po raz kolejny wolę nasz luz, płoty we wszystkie strony świata, krzywe drzewa, domy stoją tam gdzie je rzuci fantazja właściciela. pięknie się różnią Polacy, tęsknie za tym, choć w pierwszej chwili gotowy byłem tu zamieszkać. Nie, nie, i jeszcze raz nie to wariatkowo. Wszyscy tu grzeczni, uśmiechnięci od rana, jakby wyprani, ot takie roboty, nikt mięsem nie rzuci, nawet peta nie ma na ulicy, aż strach nakruszyć jedząc drożdżówkę.



A jakie ceny!  Z osła wszyscy chyba spadli, za jedną drożdżówkę z makiem, jedno euro i czterdzieści centów. Żadnego Euro w Polsce, niech za buły z makiem płacą Niemcy.
 Pokręciłem się po okolicy szukając jakiejś drogi, kiedy już znalazłem, reszta poszła sprawnie, wyjazd na autostradę, podczepka pod tira i ogień. Tym sposobem junaczek się nie męczył, siedział zwyczajnie w tunelu aerodynamicznym i nawet spokojnie przyspieszał. Lecą trasą na Ulm znalazłem zjazd na Fussen, zostało nam do celu bagatela 70 km.

 Pięknie wyglądają Alpy z daleka, pierw widać zarysy, jakby ktoś szkicował ołówkiem,  jednak im bliżej widać wyraźnie czapy śniegu na szczytach i masywne granie. To już nie nasze Tatry.











Zanim tam dojechałem na parkingu przy drodze zjadłem małe co nieco i wypiłem kawę. Para Niemców mnie zaczepiła, emeryci, kiedy podeszli spojrzeli na tablice i powiedzieli głośno - Polen. Jakoś nie mogli pokapować gdzie leży Gdynia, więc użyłem magicznego słowa dla nich - Danzig, ooo jaa - kiwali głowami z uznaniem i nie mogli się nadziwić, że mój junak ma tylko 125ccm pojemności.

 Im bliżej, tym piękniej, głowę zadzierać trzeba wysoko, miałem jako bonus, pogodę. Odnalazłem zameczek, ale góry sprawiły, że jakoś tak zmizerniał.
 Kilka zdjęć, i ruszamy dale,j chciałem jechać przełęczami, ale ta mapa, którą kupiłem to niech ją jasna cholera. Czy ktokolwiek ją aktualizował?
 Nic nie można było znaleźć. A cokolwiek tam kupować równało by się zawracać. Nie mam pieniędzy w sakwach tylko żarcie i ciuchy, choć już wiem, że zabrałem za dużo.
 I ta świadomość będzie mnie uwierać jak kamyk w bucie, bo przecież można było jak kawalerzysta, a jadę osłem z bagażem.
 Pierwotnie chciałem jechać przez przełęcze, ale trochę się pogubiłem i wjechałem na autostradę do Innsbrucka. Mogłoby się wydawać, ze to nuda, nic bardziej mylnego za wisienkę na torcie robiły przejazdy tunelami pod Alpami, mega wrażenie.




































Kierując się na Bozen zauważyłem zjazd i nie namyślając się długo, skręciłem w prawo. Był to strzał w dziesiątkę, droga kręta nad przepaścią, nagrałem fajny filmik. Kiedy już zjechałem na przełęcz trafiłem na drogę do Varny obok autostrady. Zacząłem rozglądać się za kempingiem i zatrzymałem na pierwszym napotkanym.


Wyprawę napędza AlMot  - producent Nowych Junaków

Kamerę S70 udostępnia AEE Polska 

Torby podróżne udostępnił AGM - Torby i akcesoria motocyklowe.

Motocykl do wyprawy przygotował autoryzowany  serwis motocykli Junak firma Master z Gdyni.

Jeansy z kevlarem na ciepłe dni zapewnił MottoWear  





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.