środa, 12 lutego 2014

Whippeta spacer po plaży

Dzisiejszy dzień, był troszkę inny od poprzednich, a różnił się tym, że z moim panem pojechałem trolejbusem do Gdyni na plażę. Muszę powiedzieć, że sama podróż nie bardzo przypadła mi do gustu. Miałem nudności, aż w połowie drogi zwróciłem całe śniadanie, całe szczęście że mój opiekun miał woreczek przy sobie i zdążył mi głowę w niego włożyć, bee.
Kiedy wysiedliśmy z pojazdu odetchnąłem z ulgą ruszyliśmy przez miasto, w stronę, z której czuć było słoną wodę. Ile piasku, ile wody, dopiero teraz mogłem się wyszaleć, ganiałem z innymi pieskami, straszyłem mewy, fikałem przed dziećmi komiczne koziołki, cała plaża był moja, zresztą zobaczcie sami.


































































Podróż do domu odbyła się bez niespodzianek, dopiero jak wysiedliśmy z trolejbusa jeszcze raz zwrócił to, co zjadł rano, wdrapał się na czwarte piętro i poszedł spać, obudził się tylko na jedną chwilkę, akurat wtedy, kiedy byłem w kuchni, a na stole zostawiłem talerz z kanapkami, kiedy wracałem z herbatą nawet nie mogłem ich bronić gdyż miałem zajęte ręce, on jak by o tym wiedział tak szybko je wpieprzał, a ja stałem nad nim z mieszaniną nastojów od złości po szczery śmiech bez granic, na koniec zwyciężył śmiech, bo jak tu się gniewać na to coś.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.