wtorek, 23 lipca 2013

Wyprawy dalekie i bliskie – Puck.





    Coraz bardziej żałuję, że w Bieszczady wybrałem się w czerwcu. Cały rok czekałem i jak tylko miałem okazję pojechałem, a trzeba było poczekać przy najmniej miesiąc, choć najlepszą porą na wakacyjny wyjazd jest sierpień, jego druga połowa.
    tu wielu z was spyta, dla czego?  Aby nie wzdychać przez resztę wakacji do wyprawy, którą ja mam za sobą i nie widzę możliwości, aby pojechać znowu.
Wyjazd powinien być zakończeniem, aby można było w zimowe wieczory wspominać, a nie przez całe lato wzdychać.
    Siedząc w domu przeglądając zdjęcia, pomyślałem sobie, aby pojechać na krótką "wyprawę", taką za miedzę do np, do Pucka. Aby wyjazd bardziej urozmaicić wybrałem z atrakcji jeszcze Rewę. Był to tego dnia strzała w dziesiątkę. Słońce po upalnej niedzieli schowało się za chmury, zrobiło się sino jak w listopadzie.

    Ruszyłem z Cisowej to dzielnica Gdyni, prosto przez tory na Pogórze w kierunku Rewy. Droga, choć wąska, przebiegła spokojnie tylko wiatr mną bujał jak rybacką łajbą, wiało tak, że gdyby nie kask na głowie zwiałoby wszystkie włosy gdyby tylko były. Przez Pierwoszyno i Mosty obok Mechelinek dotarłem do Rewy, po drodze na słupie mignęły mi bociany.


    Pomarańcza stanęła na pustym parkingu, ruszyłem w kierunku plaży. Wchodzą na piasek zerknąłem na prawo w oddali na morzu niczym średniowieczny zamek stała przy Babich Dołach stara torpedowania.


Ruszyłem w kierunku rewskiego cypla, morze wzburzone falami smagało głęboko plaże. Myślałem, że jedyną atrakcją będą, piasek i morze jakże się ucieszyłem, kiedy spostrzegłem w oddali skrzydła kitesurferów. Zapowiadało się ciekawie.  

    Od dawna chodzi za mną taki eksperyment, aby skorzystać z okazji, jaką daje morze i spróbować samemu jazdy na desce z żaglem. Warunki tego dnia były wymarzone, silny wiatr, wzburzone morze. Przyjemnie popatrzeć jak po falach śmigają surferzy na deskach tak małych, że prawie ich nie widać.  Skaczą, śmigają, przewroty i zwroty czasem wpadają w wodę by po chwili żagiel wyrwał ich w górę


    Tak przyglądając się wyczynom na wodzie strzelałem fotki podążając w kierunku cypla, jednak nie było mi dane, przewalało się przez niego morze, a ja byłem w butach, skończyło się na zdjęciu i wróciłem na parking. 





 Aby dojechać do Pucka tak jak zamierzałem, trzeba było wrócić do Pierwoszyna tam skręcić w prawo drogą na Rumię. W połowie drogi skręcamy w prawo na Moście Błota. Tu droga biegnie przez tereny podmokłe, na których możemy spotkać żurawie.




   Przez Mrzezino i Żelistrzewo do Pucka wjechałem drogą, która prowadzi wzdłuż torów. Przelatuje przez miasto na rondzie skręcam w prawo wybieram drogę na Władysławowo celem jest parking nad morzem, tuż za miastem, punkt widokowy. Wyjeżdżając z miasta na chwilę się zatrzymałem przy ogromnym pomniku Braterstwa Broni z armią sami wiecie.  


                                                          
     Tuż po chwili mijam miejsce, w którym Generał Błękitnej Armii w imieniu całego Narodu składał ślub polskiemu morzu, pieczętując zaślubiny pierścieniem, który skryły sine fale Bałtyku. Tu na parkingu kończę moją „wyprawę” zastanawiam się gdzie wybrać się następnym razem, „chodzi’ za mną Frombork i jego tajemnice, wydmy w Łebie i kaszubskie lasy. I choć brakuje mi tych emocji, które towarzyszą podczas długiej wyprawy to z tych krótki też można przywieść moc wrażeń.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.