czwartek, 29 maja 2014

Piąta rano



Na policzku poczułem mokre coś, otworzyłem oczy, zobaczyłem przed sobą whippeta nos. Co już? No dobra, kiedy zakładałem spodnie on wskoczył do łóżka na moje miejsce. Wyłaś zgago, powiedziałem, kiedy się już ubrałem. Zero reakcji, choć mówię nie po to wstałem abyś ty leżał, kiedy ja na spacer jestem gotowy....
Nic patrzy, uszy nastawił, pysk na poduszce położył i czeka, co będzie dalej. Zrobiłem krok w jego kierunku, zmarszczyłem czoło i groźnie spytałem idziesz? Czy mam wziąć cię na postronku? Wyskoczy i pobiegł do drzwi. Kiedy drzwi otworzyłem, ziąb uderzył w nas jak taran w domku ponad 20 stopni na dworze coś w granicach 5. Weszliśmy w las, mały zniknął między sosnami słyszę jak oddaje się porannym czynnością, zadzieram głowę i patrzę w korony, słucham jak ptaki budzą się ze snu. Nagle coś brązowego przez gałęzie się przebija, pierw kopytko, potem nos i mam przed sobą młodego jelenia, obserwujemy się przez chwilę, wtem mapet mój skończył to, co było powodem pobudki, wychyli się z krzaków i zamarł na sekundę, jeleń był szybszy, ruszył z kopyta w las, a za nim poleciał Matrix, tyle ich widziałem, wszystko trwało chwilę, nim mrugnąłem okiem, zniknął jeleń i whippet. Po chwili nawet nie słyszałem nawet odgłosu gonitwy. Stoję na polance jak żona Lota, zostało mi tylko gwizdanie na tego pierona. Stałem chyba z dziesięć minut za nim przybiegła do mnie ta łajza, widocznie zadowolony z wywieszonym językiem niczym plaster szynki. Wróciliśmy do domu, każdy na swoje posłanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.