Na targi
czekałem już od listopada ubiegłego roku, kiedy pojawiły się pierwsze doniesienia o
nowościach Junaka na sezon 2016.
Takim
papierkiem lakmusowym, że może być ciekawie, był Junak M12, którego miałem
okazję przetestować. Zainteresowanych odsyłam na stronę. Hehehe, jak to brzmi
„odesłać kogoś na stronę” Nigdy nie kojarzy mi się to z www tylko z wiejskim
wychodkiem, który na drzwiach ma wycięte serduszko.
No, ale przecież wszyscy
wiedzą o co chodzi, tak, że zapraszam na stronę, tu podaję link, wystarczy
kliknąć. Junak M12
Bilet do
Warszawy kupiłem z miesięcznym wyprzedzeniem, koszt 9 zł, w drugą stronę to samo.
Bajecznie tanio, samochód został pod domem, a ja zaoszczędziłem ponad 3 stówy.
Całe szczęście, że
pojechałem autobusem, ale nie uprzedzajmy faktów.
Jako, że nie
mam zbyt wielu okazji, aby zobaczyć Stolicę przed wschodem słońca, kupiłem
bilet na 23,30. Do celu miałem dotrzeć kilka minut po 4. Z domu wyszedłem po 21
kolejka SKM do Gdańska wjechała o 22,30. Czas do odjazdu szybko minął,
zapakowałem się do pojazdu i poszedłem spać. To męka, a nie spanie, na domiar
ja dość długi jestem i za groma nie mogłem wygodnie się ułożyć. Było minęło,
przystanek końcowy Młociny, do centrum około 8 km.
Już chciałem
z buta na Plac Zamkowy grzać, ale wstrzymałem marsz po rozmowie z młodym
człowiekiem, który zaproponował abym poczekał na metro. Porzuciłem plan nocnego
marszu do serca Warszawy, poczekałem jakieś 30 min i kilka minut po 5 byłem w
okolicach Dworca Centralnego, jak się okazało wysiadłem o jeden przystanek za daleko.
Najprościej
było poczekać i podjechać ten jeden przystanek, ale mnie strasznie nogi tego
dnia nosiły, ruszyłem na piechotę.
Panie,
Ameryka, wyciągasz telefon, włączasz
Google maps i idziesz prosto na Stare Miasto.
Tyle razy byłem w Warszawie, ale pierwszy raz widziałem Nike.
Od mojego
przyjazdu, cały czas padało, aby aparatu nie zamoczyć podczas robienia zdjęć, szukałem
suchego miejsca pod balkonami, w bramie
lub pod arkadami. Na Plac Zamkowy
dotarłem około 6,30. Dosłownie w ostatniej chwili udało mi się zrobić nocne zdjęcia,
jeszcze chwila i zaczęło się przejaśniać, czar prysł, wstała szara
rzeczywistość, warszawski dzień.
Przemoczony
byłem do suchej nitki, przechodziłem obok kawiarenki, dziewczyny w środku już się
krzątały, zapytałem czy można odpocząć, mimo, że jeszcze zamknięte?
Miałem
szczęście, dziewczyny były miłe, miałem dla siebie trochę czasu, zgrałem zdjęcia
z aparatu, wypiłem kawę i po 8 ruszyłem
w stronę hal wystawienniczych na Prądzyńskiego.
Trochę czasu
mi to zajęło, minęło prawie 1,5 godziny zanim pokonałem te kilka kilometrów.
Będąc przed
wejściem zadzwoniłem do kolegi, który pracuje w Almocie, wyszedł do mnie,
wręczył zaproszenie, musiałem jednak poczekać przed wejściem gdyż drogę
zagradzał mały służbista w postaci.
Na stoisko
Junak trafiłem kilka minut po 10 i jakież było moje rozczarowanie na wieść o
braku RS Pro, okazało się, że motocykle nie dopłynęły na czas do Polski. Mimo
to firma chciała wybrnąć z zaistniałej sytuacji i choć w niewielkim stopniu
zrekompensować swoim gościom nieobecność wyczekiwanego z takim zainteresowanie
nowego modelu Junaka.
Cóż było
począć, obwiniać za wszystko nie można, z zaciekawieniem przyjrzałem się nowej
jednostce napędowej Junaka Pro.
Piecyk
prawdopodobnie chłodzony będzie olejem, ponad 12 koni to zaledwie 3 mniej od
Yamahy MT125 za to cena bez porównania.
Następna
nowość to Junak CR 125 stylizowany na lata 60, jednak dla mnie trochę za mały,
może nie, aż tak abym nie mógł na nim jechać jednak to motocykl dla kogoś po
niżej 180 cm.
Kolejnym
motocyklem, na który czekałem był Cafe 125 i o ile patrząc na zdjęcia nie
mogłem się do niego przekonać to zmieniłem zdanie w chwili gdy go dosiadłem,
świetna kanapa, pozycja za kierownicą, pierwsza myśl jaka mi zaświtała w głowie
kiedy na nim siedziałem to „kozacki”. O ten motocykl ma charakter, podwójna
rama, grube opony, koła na szprychach, spora tarcza, okrągła lampa i pojedynczy
budzik. Stopki podobne do tych, które są montowane w Junaku M16. Niestety motocykl
jest jeszcze w fazie testów, firma chce aby motocykl był dopracowany w każdym szczególe.
Może jeszcze potrwać za nim trafi do salonów. Brakowało na stoisku
zapowiadanego następcy Junaka 123, jak się okazało motocykl ten do swojej oferty
wprowadził Zipp.
Kolejnym motocyklem,
który ma małe szanse aby wejście na rynek z logo Junaka jest model S250.
Nie maja
250-tki szczęścia w Almocie, to kolejny motocykl z takim oznaczeniem, tą sama poj silnika jednak prezentują odmienny
styl jazdy. Trochę szkoda to naprawdę ładny motocykl, dopracowany,
proporcjonalny, wygodny, zasilany wtryskiem. Zresztą zobaczcie sami.
Po
szesnastej byłem już padnięty, cichcem urwałem się do hotelu, pokój do
dyspozycji miałem dzięki uprzejmości Firmy ze Złotników Kujawskich. Jeszcze raz serdecznie dziękuję.
Ledwo się wykąpałem
i przebrałem zadzwonił telefon, na dole przy recepcji czekała na mnie cześć
ekipy z Almotu, zostałem zaproszony na obiad. Nie będę wchodził w szczegóły
dodam tylko, że po obiedzie posiedzieliśmy przy stole opróżniając, kolejne
browary i małe kielonki. Opuszczając lokal około północy i tak wszyscy byliśmy
w lepszym stanie niż banda Koreańczyków wracających
z zakrapianej imprezy. Oni zachowywali
się jakby byli na księżycu, nikt tam nie chodził normalnie. Taryfa, pokój,
łazienka i nawet nie wiem kiedy zasnąłem, całe szczęście, że na wyjazd dostałem
tabletki na ból głowy. Rano były potrzebne, tak jak i spacer, jednak w pierw
było śniadanie. Śmiało mogę polecić hotel przy Towarowej 2.
Drugi dzień
na Targach to już nie sielanka, morze ludzi, wielu z was poznałem osobiście, to
było miłe jak podchodzi do cie ciebie obcy człowiek, ściska prawicę i mówi
- Cześć Krzysztof, czytam twojego bloga,
pozdrawiam serdecznie.
Na Targach spotkałem po raz pierwszy w realu Kamil Kłos.
Kamil w Kobyłce pod Warszawą prowadzi salon i serwis motocyklowy Lux-Mot. Świetnie nam się rozmawiało, chyba oboje straciliśmy poczucie czasu. Na koniec zaproponowałem wspólne zdjęcie. Zobaczcie jak wyszło.
Kamil w Kobyłce pod Warszawą prowadzi salon i serwis motocyklowy Lux-Mot. Świetnie nam się rozmawiało, chyba oboje straciliśmy poczucie czasu. Na koniec zaproponowałem wspólne zdjęcie. Zobaczcie jak wyszło.
Tak zeszło do
14, musiałem się zerwać z imprezy, na 16,30 miałem autobus, który odchodził do
Gdańska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.