Rano za nim
ruszyłem w trasę gospodyni, przygotowała śniadanie. Były powidła, sadzone jaja,
wędlina i bryndza, herbata i ciepłe mleko. Po śniadaniu najedzony, spakowałem
motocykl i już miałem ruszać, kiedy wyszła do mnie gospodyni i podarowała, 0,5 l palinki. Mam ją teraz w sakwie, wiozę do domu.
Ruszyłem w kierunku Bicaz. Jechałem drogą nr 18 i 17B. Przejechanie 240 km zajęło mi cały dzień. Te dwie drogi to drogowa katastrofa, zemsta drogowców. Kręta, dziurawa niczym ser szwajcarski. Jazd taka drogą wymaga nie lada kondycji nóg, praktycznie cały czas miałem podniesiony zadek, aby motocykl zbyt mocno nie dobijał, jazda prawie jak na koniu, piąty w dół, kolanami trzymałem zbiornik i tak cały dzień. W zamian dostałem przepiękne widoki, zdarzało się, że przez wiele kilometrów nie widziałem żywego ducha. Sam niczym ghost rider przemierzałem rumuńskie góry. To coś niesamowitego, kiedy jedziesz sam, po jednej stronie głębokie doliny porośnięte lasem, a po drugiej ściana lasu tak gęsta, że wejść w ten gąszcz niepodobna. Dopiero po wielu kilometrach pod szczytem minął mnie samochód z drzewem, tuż po chwili z za zakrętu wyłonił się jeszcze pasterz z krowami, aby po chwili znikną między drzewami, jak to zrobił do tej pory nie wiem. Dopiero przed Bicaz Spotykałem ludzi. Na 44 kilometrze wyjechałem z gór i lasów i już miałem nadzieję, że i drogi będę lepsze, o jak ja się pomyliłem, dziury, wyrwy, ubytki i tak bez końca. Nocleg znalazłem tuż przed miastem, dostałem bungalow, za 7 euro.
Ruszyłem w kierunku Bicaz. Jechałem drogą nr 18 i 17B. Przejechanie 240 km zajęło mi cały dzień. Te dwie drogi to drogowa katastrofa, zemsta drogowców. Kręta, dziurawa niczym ser szwajcarski. Jazd taka drogą wymaga nie lada kondycji nóg, praktycznie cały czas miałem podniesiony zadek, aby motocykl zbyt mocno nie dobijał, jazda prawie jak na koniu, piąty w dół, kolanami trzymałem zbiornik i tak cały dzień. W zamian dostałem przepiękne widoki, zdarzało się, że przez wiele kilometrów nie widziałem żywego ducha. Sam niczym ghost rider przemierzałem rumuńskie góry. To coś niesamowitego, kiedy jedziesz sam, po jednej stronie głębokie doliny porośnięte lasem, a po drugiej ściana lasu tak gęsta, że wejść w ten gąszcz niepodobna. Dopiero po wielu kilometrach pod szczytem minął mnie samochód z drzewem, tuż po chwili z za zakrętu wyłonił się jeszcze pasterz z krowami, aby po chwili znikną między drzewami, jak to zrobił do tej pory nie wiem. Dopiero przed Bicaz Spotykałem ludzi. Na 44 kilometrze wyjechałem z gór i lasów i już miałem nadzieję, że i drogi będę lepsze, o jak ja się pomyliłem, dziury, wyrwy, ubytki i tak bez końca. Nocleg znalazłem tuż przed miastem, dostałem bungalow, za 7 euro.
Rano rywal
od początku, śniadanie, kawa, spakować motocykl na siodło i wio w drogę.
Aby
przejechać wąwóz trzeba ruszyć droga nr 12C do Gheorgheni, właściwy odcinek
jest w gdzieś pośrodku tej drogi. Nagle wjeżdżasz między skalne ściany, które
sprawiają wrażenie, że chcą cię ścisnąć. Wysokie, szorstkie, piękne.
Przejechanie wąwozu zajmuje kilka minut, warto więc zawrócić i zrobić to
jeszcze raz.
Za
wąwozem Bicaz droga prowadzi na przełęcz, zrobiłem tam krótki postój, kila zdjęć
i ruszyłem dalej.
Byłem
już na dole, kiedy mijał mnie motocyklista i coś krzyczał o świetle z tyłu.
Zatrzymałem Junaka, patrzę na tylna lampę, a ona faktycznie nie świeci.
Podjeżdża
do mnie ów motocyklista i proponuje, że zaprowadzi mnie do serwisu. Zgodziłem
się bez wahania, tym bardziej, że warsztat był na mojej trasie.
W
serwisie, żaden elektryk nie miał dla mnie czasu, Costin, tak miał na imię mój
opiekun, zadzwonił w kilka miejsc i poprosił abym pojechał za nim.
Ruszyłem,
po ok. 10 km wjeżdżamy do małego miasteczka, skręcamy gdzieś w boczną uliczkę,
do małego warsztatu w garażu.
Po
krótkiej relacji, mechanik zgodził się zająć moim problemem. Od samego początku
podejrzewałem, że to jakiś drobny problem, sprawdziliśmy połączenia próbnikiem,
czy jest prąd, zdemontowaliśmy tylna lampę, wszystko działało jak należy, na
koniec zapytał jak zapala się przednia lampa, odpowiedziałem, że włącza się
automatycznie, na konie spytał do czego służy przełącznik na kierownicy tuż nad
starterem.
Dopiero
teraz mnie olśniło, że światło białe postojowe i czerwone włącza się ręcznie
właśnie tym przełącznikiem.
Kiedy
włączył i okazało się, że wszystko działa jak na komendę wszyscy ryknęli
śmiechem.
Złożyłem
motocykl, chciałem zapłacić, ale chłopaki nic nie chcieli.
Zrobiłem
pamiątkowe zdjęcie i ruszyłem w kierunku Transalpiny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.