Różnica między nami, a naszymi zwierzakami, my jesteśmy gotowi je uśpić aby nie cierpiały one
wolą żyć i cierpieć aby tylko być z nami.
Kiedy pies trafia między ludzi i oni obdarzają go miłością, przestaje być zwierzęciem i przybiera osobowość, staje się przyjacielem. Nadane mu zostaje imię i już nikt, kto go zna nie powie do niego ty psie, tylko zwraca się do niego po imieniu. Witaj Argo, jak się dzisiaj czujesz, kilka ruchów ogonem i już wiem, że wyspał się dobrze. Kiedy chodziłem do kuchni wstawić wodę na kawę on szedł za mną stawał przy swoich miskach i patrzy na mnie machając ogonem. Czego chcesz? Która miska?...
Plastikowa
była do wody, metalowa do jedzenia w zależności od potrzeb wkłada łapę do tej,
którą miałem napełnić. Wielki łasuch i amator na marchewki, uwielbiał pomidory,
surowe ziemniaki, jabłka i gruszki sprawiały, że miał maślane oczy tak mu
smakowały. Mógłbym tu wymieniać warzywa i owoce, winogrona, wszelkie orzechy,
truskawki i maliny, uwielbiał bułki, zawsze cierpliwie czekał, kiedy skończę
mielić mięso w maszynce zawsze została kulka, której nie można był zmielić, On
ją dostawał całą, siadał i czekał, musiałem prosić, aby złapał ją powoli. Rozumiał każde słowo, dla czego to piszę? Argo
miał 10 lat i dostał przepuklinę rdzeniowkręgową, choć poszedłem z nim szybko
do weterynarza to mylnie została choroba zdiagnozowana. Kiedy nie było poprawy
zmieniłem przychodnię pojechałem tam gdzie już raz mu pomogli. Tu niestety po
diagnozie weterynarz z dużym doświadczenie tylko rozłożył ręce i pokręcił
głową. Argo dostał porażenia tylnej części ciała. Nie mógł już chodzić, ani dobrze
się wysiusiać, stwierdzono, że będzie się męczył gdyż nie można już mu pomóc. Podjąłem
decyzję, która dziś wiem, że była zła, kiedy usłyszał słowo eutanazja posiusiał
się. Nigdy nie usypiajcie swoich przyjaciół, pozwólcie im choćby w cierpieniu być
z wami. To propaganda tylko i gra słów „uśpij zwierzaka niech nie cierpi”. Tu w
tej jednej chwili zapomniałem, że to przyjaciel, a nie zwierzę, przyjaciół
przecież nie odstępuje się w potrzebie.Kiedy pies trafia między ludzi i oni obdarzają go miłością, przestaje być zwierzęciem i przybiera osobowość, staje się przyjacielem. Nadane mu zostaje imię i już nikt, kto go zna nie powie do niego ty psie, tylko zwraca się do niego po imieniu. Witaj Argo, jak się dzisiaj czujesz, kilka ruchów ogonem i już wiem, że wyspał się dobrze. Kiedy chodziłem do kuchni wstawić wodę na kawę on szedł za mną stawał przy swoich miskach i patrzy na mnie machając ogonem. Czego chcesz? Która miska?...
To było na wiosnę 2003 roku, kiedy przeglądając anonse zwróciłem uwagę na ogłoszenie, sprzedam dalmatyńczyki. Pojechałem z żoną na wycieczkę, aby obejrzeć małe pieski. Daleko nie było, bo zaledwie w Chwaszczynie, zajeżdżam pod dom, wchodzimy do środka, właścicielka wita i zaprasza do kuchni. A tam pod szafką leży psia mama i karmi zgraję białych kulek, musicie wiedzieć, że dalmatyńczyki po urodzeniu są prawie białe i dopiero później pojawiają się kropki. Obejrzałem zachwycony, wychodząc powiedziałem, że muszę się zastanowić i zadzwonię.
Nie ujechałem dwóch kilometrów, a już zawracam, wchodzę do domu stwierdziłem, że już się zastanowiłem. Ale którego wybrać, czym się kierować, ot przypominało mi się, aby brać tego, który pierwszy podejdzie. Tak też zrobiłem, zawołałem na białe kulki z lekkim ociąganie idzie do mnie grubas chwiejnym krokiem. No to kolego sam mnie wybrałeś. Zostawiłem zaliczkę, miałem wrócić za dwa tygodnie, wtedy osiągnie wiek, w którym można zabrać go od mamy. Tym sposobem powiększył naszą rodzinę ten biało czarny urwis o imieniu Argo. Przez wszystkie lata, po za wyjazdami motocyklowymi był ze mną, w Karkonoszach na Śnieżce, Śnieżnych Kotłach i na Chojniku. Praktycznie każde wakacje, wszystkie pod namiotem, wyruszał z nami był wspaniałym towarzyszem. Pewnego razu poznał nas z Rosjanami w Szklarskiej Porębie, wychodzą z rana i sikając na ich namiot. Jaki wstyd, jednak nasi sąsiedzi za wschodniej granicy bardzo byli radzi gdyż to pozwoliło nawiązać bliższe kontakty. Kiedy odjeżdżali, dostałem na pamiątkę różaniec drewniany, a na namiocie po powrocie z gór kartkę w dwóch językach, " szczęśliwej drogi".
Niech ci Argusiu będzie na zielonych łąkach pełno tego, czego tu było mało, tam wieczne spacery i miska pełna warzyw, cały czas mam Ciebie za plecami, kiedy w kuchni warzę. Już nie obiorę ci marchewki, nie oddam banana, mam nadzieję, że tam gdzie jesteś masz ich ile zapragniesz. Niech w twej misce zawsze zamiast wody jest mleko, które jak piłeś nie uroniłeś ani kropli. Niech z pod twych łap uciekają zające i lisy, niech śnieg będzie dla Ciebie zawsze puszysty. Żegnaj...
Argo i Fiona |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Kultura wypowiedzi nic nie kosztuje, zachęcam każdego do pisania komentarzy. Jeżeli jednak zamierzasz czepiać się błędów ortograficznych, chcesz komuś "dokopać" tylko dla tego, że zupa była za słona lub wściekasz się gdyż ktoś ma odmienne zdanie, a twój zasób słownictwa ogranicza się do przekleństw, to licz się z tym, że komentarz może zostać usunięty.